Kultowa Morska
Słynęła z dobrej kawy, szerokiej gamy deserów i kameralnych koncertów. Jej niezobowiązująca atmosfera przyciągała cinkciarzy, randkowiczów, eleganckie panie w kapeluszach i studentów. Funkcjonowała we Wrzeszczu przez niemal cztery dekady. Nie tak popularna jak sąsiadujący w dzielnicy Cristal, ale wciąż żywa we wspomnieniach mieszkańców Gdańska i Wrzeszcza – kultowa kawiarnia Morska. Co wpłynęło na jej popularność?
Tekst: Natalia Koralewska
W powojennym Gdańsku, najprężniej rozwijają się dzielnicą był Wrzeszcz. Położony u stóp Jaśkowej Doliny szczęśliwie uniknął wyburzeń i zniszczeń w czasie wojny na taką skalę jak Śródmieście. Zachowana zróżnicowana architektura stała się domem dla repatriantów przybywających ze wschodu i centralnej Polski.
Dogodne położenie dzielnicy – w połowie drogi pomiędzy Głównym Miastem a Oliwą – skłaniało do podjęcia nowych, socrealistycznych inwestycji. Największą z nich była Grunwaldzka Dzielnica Mieszkaniowa, ostatecznie nie w pełni zrealizowana. Założenie urbanistyczne zakładało powstanie kilku tysięcy nowych mieszkań, Dzielnicowego Domu Kultury, kina, szkoły, Powszechnego Domu Towarowego, a nawet Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej. Autorem koncepcji był zespół Miastoprojektu Gdańsk pod kierownictwem inż. arch. Daniela Olędzkiego.
Centralne położenie osiedla oraz ogólnomiejski charakter sprawił, że architekci zaplanowali liczne lokale usługowe i gastronomiczne. W pierwszej kolejności, w 1954 roku do użytku oddano bloki mieszkalne położone pomiędzy ulicą Czarnieckiego a Aleją Grunwaldzką. W jednym z nich, wzniesionym u wylotu ulicy Waryńskiego pozostawiono w parterze przestrzeń na działalność gastronomiczną. To właśnie tam przedsiębiorstwo państwowe Gdańskie Zakłady Gastronomiczne, zarządzające restauracjami i kawiarniami, powołało do życia Morską.
Ze względu na zjawiskowy taras z kutymi kandelabrami do dziś jest to jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc we Wrzeszczu. Ryszard Semka, autor projektu bloku, wykorzystując spadek terenu zaplanował lokal w parterze ze 150-metrowym tarasem, który niwelował uskok w poziomach. Betonowe balustrady są zdobione tralkami i kutymi z żelaza latarniami projektu Józefa Augustyna. Choć dziś stan techniczny tarasu pozostawia wiele do życzenia, to pewne jest, że w latach 50. i 60. cieszył oko przechodniów, o czym świadczą kartki pocztowe z tamtego okresu. Wejście do kawiarni, usytuowane od strony Alei Grunwaldzkiej, prowadziło do hallu, w którym znajdowała się płatna, obowiązkowa szatnia. Dzięki temu lokal miał status wyższej kategorii.
Przestrzeń i układ wnętrz Morskiej nie należały do najprostszych do zaaranżowania. Główna sala była wysoka i szeroka na 5 metrów, natomiast wydłuż liczyła prawie 30 metrów. Janusz Kowalski w magazynie „Architektura” z 1955 roku nazwał ją dosłownie „długą i wąską kichą”. Nastrojowy charakter uzyskano dzieląc przestrzeń długimi kotarami na trzy części. Stoliki dla gości ustawiono pod oknami, a w pierwszej i ostatniej sali także pod ścianą. Bufet i zaplecze znajdowały się w środkowej sali. Na samym końcu korytarzowej przestrzeni zaplanowano miejsce na estradę i fortepian. Łącznie, w kawiarni było 100 miejsc siedzących zimą i 160 latem, ponieważ zagospodarowywano także taras.
Wnętrza trójmiejskich lokali gastronomicznych w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej projektowali absolwenci Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych i Politechniki Gdańskiej. Artystów i architektów zrzeszało powołane przez ministra Państwowe Przedsiębiorstwo „Pracownie Sztuk Plastycznych”, które miało wyłączność na realizację zamówień publicznych. Wnętrza kawiarni Morskiej wypełniły meble zaprojektowane przez Władysława Wołkowskiego. Były to m.in. krzesła o drewnianej konstrukcji wykończone wikliną oraz eleganckie stoliki ze szklanymi blatami z kwiatowym motywem. W PRL powszechną praktyką było projektowanie mebli do lokali. Wiele z nich jest dzisiaj docenianych, a pojedyncze sztuki są na rynku białymi krukami. W 2020 roku stolik z Morskiej projektu Wołkowskiego wylicytowano za 13 tysięcy złotych na aukcji Desa Unicum. Rad ten, kto miał okazję przy nim wypić kawę na przełomie lat 50. i 60. Lokal oświetlały żyrandole i kinkiety z karbowanymi abażurami – co podkreślał Kowalski: „Przedmiot tak prosty, że jest możliwe estetyczne wykonanie go przez nasz przemysł. Przykład dodatni”.
W okresie PRL Wrzeszcz był przede wszystkim dzielnicą handlową – tu działały Pewex, Powszechny Dom Towarowy, Moda Polska, rynek. Ciągnące się wzdłuż Alei Grunwaldzkiej sklepy sąsiadowały z restauracjami, kawiarniami i barami piwnymi: Cristalem, Gdańską, Newską, Akwarium, Współczesną, Rybną. Klimat tamtych czasów udało mi się uchwycić dzięki rozmowom z mieszkankami i mieszkańcami Gdańska w ramach dokumentacji historii mówionej. Tak wspomina je Agata Mendyk, mieszkanka Brzeźna, która przyjeżdżała z mamą do Wrzeszcza:
– Przy okazji zakupów mama spotykała się z koleżankami w Morskiej na kawie. Wszystkie panie były bardzo eleganckie – siedziały w kapeluszach, których nie ściągały nawet przy stoliku, a torebki wieszały na wieszaczkach, które zahaczało się o blat. Pamiętam, że moja ciocia nosiła ze sobą zawsze taką małą popielniczkę – to były czasy, kiedy palenie w kawiarniach było powszechne. Pośrodku Morskiej stał fortepian, przy którym pan przygrywał do kawy, choć jako dziecko najbardziej zapamiętałam desery i lody, które serwowano.
Wejście do restauracji wiązało się zazwyczaj z koniecznością zamówienia dań obiadowych z karty. Inaczej było w Morskiej, która jako kawiarnia charakteryzowała się niezobowiązująca atmosferą. Pewnie dlatego przyciągała gości z różnych światów. Przekrój społeczny bywalców Morskiej pamięta dokładnie Krystyna Stein, która zamieszkała z rodzicami w mieszkaniu nad kawiarnią w latach 60.:
– W pierwszej części siadali cinkciarze, taksówkarze i mewki (prostytutki w mieście portowym przyp. red.) – wszyscy ci, którzy chcieli być blisko wyjścia. Środkową salę zajmowali różni goście: panowie, którzy grali w szachy, pary, które umawiały się na randki albo panie, które przychodziły poplotkować i wypić kawę. Ostatnią, trzecią salę zajmowała młodzież i studenci, którzy nieraz przy jednej herbacie obsiadali cały stolik.
Kawiarnia słynęła z dobrej kawy, parzonej na ówczesną modłę z fusami, i z szerokiej oferty deserów: wuzetek, szarlotki z bitą śmietaną, kremu sułtańskiego. Tak wspomina te czasy Ksenia Bagniewska, która odwiedzała Morską w czasie studiów na Politechnice Gdańskiej:
– Okres PRL charakteryzował się tym, że ceny w sklepach i w lokalach przez lata się nie zmieniały – dlatego je zapamiętałam. Wuzetka kosztowała 4,90 zł, a szarlotka 5,40. Wszystkie inne ciasta, tak w sklepie, jak i w cukierni, były po 2 złote, tylko, że te w kawiarni były większe. Herbata 2 zł, z plasterkiem cytryny – 2,30. W Morskiej piło się jeszcze wino, kilka rodzajów i tym przewyższała inne kawiarnie, gdzie wino serwowano tylko w jednym gatunku. Bywały więc – w rożnych okresach: Gellala, Mistella, Murfatlar, Egri Bikaver.
Klientom kawiarni czas umilały koncerty fortepianowe. Choć przygrywający taper w kawiarni nie był czymś bardzo wyjątkowym w okresie PRL, to we wspomnieniach gości Morskiej zajmuje miejsce szczególne. Krystyna Stein wspomina niedzielne poranki symfoniczne, które było słychać także w jej mieszkaniu: co niedzielę o godzinie 10.00 artyści z pobliskiej opery śpiewali przy akompaniamencie fortepianu i skrzypiec. Wieczorne imprezy i koncerty relacjonowała prasa i wspominali mieszkańcy. Morska przyciągał także sławy – mieszkanka ulicy Konopnickiej zarzeka się, że widziała Zbigniewa Cybulskiego, który wychodził z lokalu po całonocnej imprezie. W latach 80. akustyczne koncerty wyparła modna w tamtym okresie szafa grająca. Jej popularność jednak szybko minęła, bo zajmowali ją amatorzy wielogodzinnego odtwarzania tych samych piosenek, co denerwowało pozostałych konsumentów i obsługę.
Przez lata charakter kawiarni się zmieniał, a jej rentowność spadała. Ogromnym kosztem było utrzymanie obsługi. W Morskiej na jednej zmianie pracowało aż 12 kelnerek. W latach 80. ówczesna kierowniczka Maria Lewandowska starając się utrzymać przychodowość lokalu zaczęła organizować w nim wesela. Te jednak, ze względu na całonocny charakter, uprzykrzały życie mieszkańcom. Kawiarnia była przecież w parterze bloku mieszkalnego. Goście wychodzili na taras, bili kieliszki, śpiewali. Ostatecznie działalność kawiarni nie przetrwała czasów transformacji ustrojowej w 1989 roku.
Jakie były dalsze losy lokalu przy Grunwaldzkiej 51? W latach 90. funkcjonowała w nim restauracja grecka Akropol, a później klub Holland. Ten drugi nie cieszył się jednak dobrą sławą. Tak miejsce wspomina sąsiadka lokalu:
– Prowadzili go lokalni mafiosi – uważa Krystyna Stein. – Nikt z normalnych ludzi już tam nie przychodził. To były czasy, kiedy baliśmy się wychodzić po zmroku. Zdarzało się, że gospodarze po nocach siedzieli w środku i hałasowali. Na szczęście zrezygnowali i znowu wróciła restauracja.
Szanghaj, czyli kuchnia chińska, także nie przetrwała próby czasu i po kilku latach lokal upadł. Widząc trudności w prowadzeniu tak dużej przestrzeni zarządca – ówczesny Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych – podzielił wnętrze po dawnej kawiarni na dwa oddzielne lokale usługowe. W tej większej, z reprezentacyjnym wejściem do strony Alei Grunwaldzkiej od 2012 roku funkcjonuje kawiarnio-galeria Kolonia Artystów. Odbywają się tu wystawy, spotkania, koncerty niszowych twórców muzyki nowoczesnej.
Co pozostało z Morskiej niemal po 30 latach od jej zamknięcia? W minimalistycznej przestrzeni wciąż można znaleźć ślady kawiarni: w niezmienionym układzie wnętrza, w pozostawionym witrażu w oknie, czy na… niszczejącym tarasie. Do tego wiele wspomnień, które powracają, gdy tylko w mediach społecznościowych albo forach internetowych wyświetlić archiwalne zdjęcia kawiarni.
Ludzie piszą: kto się zaręczył, kto pierwszy raz całował, chodził z mamą na lody melba albo ze znajomymi na fikołka, popalał papierosy, czy pił kawę z fusami. Niewiele miejsc w Gdańsku budzi takie emocje co Morska. Choć podróże sentymentalne są ciekawie, to wspomnienia niezwykle ulotne – niezapisane uciekają bezpowrotnie.
Teksty z których korzystałam, pisząc artykuł:
Katarzyna Kaus, Artystyczny wystrój i wyposażenie trójmiejskich lokali gastronomicznych w okresie powojennym (1945–1989), Porta Aurea Rocznik Instytut Historii Sztuki 2019 nr 18.
Janusz Kowalski, Gdańskie kawiarnie i restauracje, Architektura 1955, nr 8.